Blog
Felietony

I jak tu się uczyć

Drugi miesiąc w domu spędzony na „narodowej kwarantannie”. Mój syn, 17-latek, w Technikum Informatycznym korzysta z takich platform do nauki online, na które ja już chyba za stary jestem (a niby trochę na komputerach się znam). Średnia córka, 14-ka, uważa, że tylko takie „stare pierniki” jak rodzice korzystają z komputera – jej wystarczy komórka. Przeszła szybki kurs – teraz lekcje online on Teams’ach, GoToMeeting i co tam jeszcze sobie nauczyciele wymyślą. Chciałoby się napisać: na szczęście najmłodsza, 6-ciolatka, kończy właśnie przedszkole, więc choć z nią jest spokój - bynajmniej… Codzienne logowanie na konto poczty przedszkola, wykonywanie prac, robienie zdjęć jako dowód, że się wykonało i przesłanie do przedszkolanek. Też tak macie? Ktoś jeszcze chce mieć „home office” z całą rodzinką na karku? Na szczęście majówkę będzie można spędzić w rodzinnym gronie…

Tęsknię za szkoleniami stacjonarnymi. Jasne, że były ciężkie i wymagające (dla uczestników i trenera) – po około 8 godzin przez 2 lub 3 dni. Czasami bolały… nogi, jednak frajda niesamowita, jak po kilku tygodniach dowiadywaliśmy się, że komuś udało się zmienić coś w firmie, że idą do przodu. A teraz? Szkolenia on-line są jedyną opcją, czy nam się to podoba, czy nie. Wiem, że to tak, jakby po całym tygodniu gaszenia pożaru torfowisk w Parku Biebrzańskim, poprosić strażaka by sobie w sobotę odpoczął… przy kominku, patrząc na kojący płomień (cytat zapożyczony od kogoś z LI).

W MPM’ie mieliśmy przyspieszone zdobywanie wiedzy nt. szkoleń on-line. Organizacja pierwszych webinar’ów, pierwszych spotkań on-line z klientami (MPM od zawsze pracował jako tzw. rozproszony zespół – siedziba w Poznaniu, trenerzy po całej Polsce, czy to u Klientów, czy w domach, więc cotygodniowe operatywki odbywały się on-line, a S&OP tylko co jakiś czas w realu). Jesteśmy już nawet po pierwszej diagnozie on-line (czyli „wizycie” w fabryce klienta by ustalić przyczyny problemów i zaproponować rozwiązanie), choć przejście przez produkcję musieliśmy sobie darować (ale proces produkcyjny został omówiony!). Mamy już pomysł  i plan na szkolenia on-line, ale… i tu nastąpiło zderzenie z rzeczywistością… a raczej z oczekiwaniami niektórych naszych potencjalnych uczestników… Chcą by szkolenia on-line były zorganizowane tak jak te stacjonarne!

Mimo, że firma niewielka nasze obecne S&OP (awaryjne, robione co tydzień) trochę trwają – po 4 godzinach mamy kwadratowe głowy. Przestajemy myśleć, nie mówiąc o utrzymaniu uwagi na tym co istotne. A podczas szkolenia? Tam non-stop przekazujemy wiedzę. Szkolenie przez 8 godzin?! Ja wiem, że nasi Klienci na takie nasze ofiary są przygotowani, ale czy na ofiary wśród własnych pracowników?

Szkolenia stacjonarne trwały 3 dni (a odliczając przerwy co 1,5-2 godziny oraz lunch), czyli około 20 godzin zegarowych przekazywania wiedzy. Jak to teraz upchać w 3 dni? Nie da się. No to może w 4 dni? To nadal 5 godzin dziennie przed komputerem!

Na pomoc przyszła… książka – „Włam się do mózgu” Radosława Kotarskiego. Ok, ale ta pozycja to tylko zbiór różnych podejść – trzeba zerknąć do źródła. Na szczęście podaje on bibliografię i do jednej z pozycji udało mi się dotrzeć: „Psychologia pamięci. Badania, teorie, zastosowania.” M. Jagodzińskiej. Przyznaję się bez bicia – nie przeczytałem całej. Znalazłem jednak (a raczej potwierdziłem wersję z książki R. Kotarskiego, zatem spokojnie zaufajmy autorowi!) bardzo ciekawy przykład nauki nowych umiejętności przez dorosłe osoby (rzecz nie dotyczyła szkoleń on-line, ale intensywności nauki, a raczej jej rozłożenia w czasie).

W skrócie: pracownicy brytyjskiej poczty mieli nauczyć się nowych umiejętności. O pomoc poproszono naukowców by zaproponowali rozwiązanie. Pracowników do przeszkolenia podzielono na 4 grupy. Jedna z nich miała być szkolona 2 razy dziennie po 2 godziny (czyli łącznie 4 godziny dziennie). Czwartej grupie zaproponowano zgoła inny harmonogram nauki: jedna godzinna sesja dziennie. Oczywiście zaplanowany kurs miał obejmować około 60 godzin, więc pierwsza grupa miała zakończyć go po około 3 tygodniach, z kolei czwarta – po 12 tygodniach. Jakie były wyniki?

  1. Grupa czwarta, która uczyła się 1 godzinę dziennie zakończyła kurs szybciej! Już po 11 tygodniach, czyli 55 godzinach (8% mniej czasu poświęcone na naukę)!
  2. Grupa pierwsza, która uczyła się 4 godzin dziennie wolniej przyswajała wiedzę i potrzebowała dodatkowych 20 godzin (+33% więcej czasu poświęcone na naukę), by opanować materiał kursu!
  3. Grupa ucząca się 1 godzinę dziennie szybciej wykonywała nowe zadania i popełniali mniej błędów w porównaniu do uczestników, którzy uczyli się 4 godziny dziennie!
  4. Po kilku miesiącach ponownie sprawdzono uczestników kursu i okazało się, że te osoby, które uczyły się 1 godzinę dziennie wykazują większą sprawność w posługiwaniu się nowo nauczonymi się umiejętnościami.

Jedna uwaga, o której musimy wspomnieć – samopoczucie osób uczących. Osoby, które uczyły się tylko 1 godzinę dziennie nie były zadowolone ze swoich postępów w nauce, a wręcz uważały, że osoby z pozostałych trzech grup są w lepszej sytuacji! Przeczucia vs. fakty?!

Wiemy, że przeczy to naszym doświadczeniom ze szkoły średniej lub studiów – reguły 3x Z lub 4x Z były często stosowane. Zakuć tuż przed egzaminem i zaliczyć. Co z tego pamiętamy? Niewiele. Cóż, my w MPM’ie już przyzwyczailiśmy się do tego, że rozwiązania nieintuicyjne, a czasami wręcz przeczące zdrowemu rozsądkowi… są lepsze! Produkując dłużej, wyprodukujemy więcej. Zaczynając później, skończymy wcześniej. Ci, którzy znają Teorię Ograniczeń (ToC) wiedzą, że to nie oksymorony, tylko rzetelne spostrzeżenia dotyczące produkcji i zarządzania przedsięwzięciami (projektami). Może czas na kolejny: ucz się mniej i dłużej, a nauczysz się lepiej i szybciej.

 

Konrad Grondek Consultant, APICS Lead CPIM Instructor, Jonah®

25.04.2020

Bądźmy w kontakcie

Facebook LinkedIn