Blog
Strategia i SOP

MASS CUSTOMIZATION

Zbigniew Sobkiewicz (przyp.artykul pisany w marcu 2011)

W czerwcu będę miał przyjemność prowadzić kolejne szkolenie w Dellu, jednym z jego smaczków będzie wycieczka po fabryce. Jest co oglądać, bo Dell jest chyba najbardziej znanym przykładem organizacji produkcji znanej jako „mass customization”: zdolność do wytwarzania kilkunastu tysięcy wyrobów dziennie, z których każdy jest robiony pod specyficzne zamówienie klienta robi wrażenie.

Gdyby to były tylko zamówienia dla klientów indywidualnych, to wiadomo na czym się stoi – sztuka sztuce nierówna i trzeba być gotowym na szybkie zmiany konfiguracji wyrobów, co najlepiej ilustruje ten zabawny filmik reklamowy:

W Dellu jednak co pewien czas pojawiają się dłuższe partie (np. na potrzeby sieci handlowych), a także zbiorcze zamówienia z korporacji, które muszą być dostarczone w jednym komplecie. Jakie to wyzwanie łatwo zrozumieć, gdy wyobrazimy sobie partie 30 stacji roboczych (różnych) i 20 notebooków (oczywiście także różnych) i serwera, który ma dłuższy cykl produkcyjny ze względu na szczególne oprogramowanie wymagające długich testów (np. 20 godzin, bo i takie bywają). Nie dość, że 50 sztuk stoi i czeka na serwer, to jeszcze trzeba w zakładzie zapewnić miejsce na to czekanie.

A ile takich kompletów może czekać na raz? Jak to przewidzieć? Jak się na to przygotować? Jak zsynchronizować produkcję wszystkich pozycji zamówienia z mocami produkcyjnymi, dostawami komponentów, czy kontrolą stanów magazynowych? Jak zminimalizować ryzyko pomyłki operatora? Na te pytania próbuje właśnie odpowiedzieć koncepcja MASS CUSTOMIZATION.

 Wielu twierdzi, że jest to przyszłość przemysłu. Twierdzi się, że klienci w coraz większym stopniu oczekują indywidualizacji produktów, możliwości wpłynięcia na jego kształt, kolor etc., tak by wyróżniać się z pośród tłumu. Nawet przemysł samochodowy myśli o tym poważnie:

Czy to jest przyszłość nas wszystkich? Czy za x lat będziemy zamawiać chleb konfigurując go pod nastrój poranka? Są branże czy produkty, w których na pewno znajdzie się miejsce dla takiej produkcji. Ostatnio prawie nie zamarzyłem o czymś takim dla siebie. Jak pewnie część z Państwa wie miałem przyjemność pojechać na konferencję do Zurychu, by dzielić się naszymi doświadczeniami zawodowymi. Moja Żona, gdy się o tym dowiedziała, kategorycznie stwierdziła, że jeśli mam stanąć przed zachodnimi szychami, to mam mieć nowy garnitur.

A tu sprawa nie jest prosta: pomijając wybór (tu mój problem sprowadzał się do samobieżnego i wielofunkcyjnego manekina z opcją transportu tego co się kupi; oceny merytorycznej i decyzji „czy mi się podoba” dokonywała moja Basia), dochodzi aspekt dopasowania ubioru do sylwetki (owszem moja przypomina kulę, ale dość nieforemną). Garnitur wymaga bowiem zazwyczaj poprawek a niekiedy poprawki to za mało.

Dobrze skrojony garnitur nie robi wrażenia na wieszaku, ale na człowieku. To rzecz zupełnie inna. Garnitury (praca konsultanta pozwala zdobywać wiedzę z bardzo dziwnych obszarów) są wytwarzane w trzech systemach: masowe (z niewielkimi poprawkami w sklepie), szyte na miarę (ceny potrafią przekraczać 10 tyś, a czas oczekiwania – miesiąc; same przymiarki są dwie lub trzy) i coś pośredniego – wybiera się garnitur z kolekcji i wspólnie z krawcem / konsultantem określa się szczegóły dopasowania. Trochę szybciej i taniej niż szycie na miarę. Z tym że nadal pozostaje to długotrwały i dość kosztowny proces. A gdyby tak jak w przypadku tej fabryki butów:

http://www.shoeschool.com/

http://www.youtube.com/watch?v=Ijj_PQJpw-s

Widać więc że masowe dostosowywanie może być w przypadku niektórych wyrobów doskonałym rozwiązaniem. Jednak czy wszędzie? Jakie są koszty i ograniczenia takiego modelu? Chyba nie ma co zanudzać – trzeba samemu zobaczyć jak to się robi w Łodzi!

Marzec 2011
 

Bądźmy w kontakcie

Facebook LinkedIn